Biotechnologia.pl
łączymy wszystkie strony biobiznesu
Serwery vs. life science. Dolina Krzemowa staje się Doliną Biotechnologiczną?
Dynamiczny rozwój współczesnej biotechnologii może spowodować, iż Dolina Krzemowa, znana od lat jako obszar zmonopolizowany przez branżę IT, zostanie zdominowana przez firmy z sektora life science.

Dolina Krzemowa – termin doskonale znany wszystkim ludziom na świecie i kojarzący się z branżą IT. Pierwotnie był to jednak obszar typowo rolniczy, gdzie uprawiano pomarańcze, brzoskwinie i karczochy. O rozwoju Doliny Krzemowej w takiej formie, jak znana jest nam dziś, zadecydował przypadek. Na początku XX wieku w San Francisco doszło do trzęsienia ziemi, które w znacznym stopniu wpłynęło na rozwój przemysłu. O dynamicznych przemianach zadecydowały głównie sprzyjający klimat (latem temperatura nie przekracza tu 30°C, natomiast zimą nie spada poniżej 15°C) oraz Uniwersytet w Stanford, utworzony na cześć zmarłego syna gubernatora Kalifornii. To właśnie te warunki zapewniły stopniowy napływ ludności. Szybki rozwój obszaru przypadł jednak na okres II wojny światowej, kiedy to zdecydowano przenieść część badań i produkcji z zagrożonego wschodniego wybrzeża właśnie m.in. do Stanford.  Tak ruszyła w tym rejonie produkcja sprzętu wojskowego, a uniwersytet zaczął skupiać wokół siebie przedsiębiorców i prowadzone przez nich firmy. W roku 1980 istniało tam już 90 spółek pracujących nad zaawansowanymi technologiami. Nowe przedsiębiorstwa, poszukujące szans kooperacji i rozwoju wyrastały jak grzyby po deszczu i zaledwie 5 lat później było ich już ponad 2500. Firmy te zaopatrywały głównie amerykańską armię w urządzenia nowoczesnych technologii, a więc były to w większości spółki dziś określane mianem IT.

 

Początek XXI wieku przyniósł jednak globalny kryzys, który również odbił się na przedsiębiorstwach z Doliny Krzemowej – wiele firm technologicznych zamknięto, a praktycznie wszystkie zredukowały liczbę pracowników i ograniczyły fundusze na badania. Zażegnanie kryzysu i osłabienie kondycji firm IT stworzyło szansę na rozwój innych gałęzi przemysłu w Dolinie Krzemowej.

 

Pierwszym rejonem, który zareagował stosunkowo gwałtownie na zaistniałą sytuację był Edenvale Technology Park – jeden z kompleksów naukowo-przemysłowych wchodzących w skład Doliny Krzemowej. Powstał on w 1990 roku jako odpowiedź na boom telekomunikacyjny. W latach 1998-2002 dynamiczny rozwój przemysłu doprowadził do wybudowania w tym regionie ponad 2,8 mln m. kw. powierzchni badawczo‑rozwojowych. W następstwie kryzysu ponad 25% tych pomieszczeń zostało opuszczonych, a zajmujące je wcześniej firmy zlikwidowano.

 

Urzędnicy z San Jose zaczęli poszukiwać sposobu na „odrodzenie” Edenvale Technology Park. Postanowili skupić się jednak na tym, jak różnorodna baza naukowo-technologiczna może wpłynąć na rozwój całej gospodarki. Stworzyli inkubator wspierający funkcjonowanie nowych firm dedykowany szeroko rozumianej biologii. Dodatkowo, miasto stworzyło program przewidujący dotacje dla przedsiębiorstw, które przeniosą swoje siedziby do Edenvale. Dzięki takim działaniom na miejscach opuszczonych przez firmy IT w Edenvale Technology Park zaczęły rozwijać się głównie nauki biologiczne oraz tzw. ‘czyste technologie’ posiadające cechę, która umożliwia przetrwanie i rozwój na tak konkurencyjnym obszarze – są nowoczesne. Dolina Krzemowa jest bowiem największym ośrodkiem innowacyjności na świecie.

 

Zmiany na obszarze Edenvale Technology Park stanowią jednocześnie odbicie sytuacji mającej dziś miejsce w całej Dolinie Krzemowej – mimo, że giganci technologiczni, tacy jak Hewlett – Packard czy Google Inc. nadal zajmują czołowe miejsca pod względem obrotów i płac, to firmy „nie-IT” odgrywają coraz większą rolę w gospodarce Doliny Krzemowej. Obecnie, na jej obszarze, mniej niż 1/3 pracowników to osoby zatrudnione w firmach informatycznych, w porównaniu z ponad 50% w 1990 roku. Sytuacja taka jest wynikiem zmian najwyraźniej widocznych w 2008 roku, kiedy to firmy takie jak Bayer, Genentech i Novartis zatrudniały coraz to nowych pracowników, podczas gdy spółki z innych sektorów redukowały liczebność zespołów.

 

Dodatkowym argumentem przemawiającym na korzyść lokalizacji firm biotechnologicznych w tym rejonie świata była coraz większa konieczność ich ścisłej kooperacji z branżą informatyczną. Wiele badań biotechnologicznych bazuje bowiem na skomplikowanych programach np. do modelowania molekularnego, szczegółowych analiz parametrów fizykochemicznych układów czy modyfikacji oraz syntezy fragmentów DNA. Bliskie sąsiedztwo firm dostarczających tego typu oprogramowanie, gwarantuje nie tylko szybki serwis i pomoc techniczną, ale także bycie na bieżąco z wszelkimi nowościami i postępami prac.

 

Zwiększanie liczby pracowników przez firmy biotechnologiczne okazało się również owocne. W 2012 roku FDA zatwierdziła wprowadzenie na rynek 39 leków, czyli o 16 więcej niż wcześniej rocznie średnio dopuszczała do obrotu. Wpływ na to mogła mieć reautoryzacja ustawy PDUFA (ang. Prescription Drug User Fee Act), która wymogła na FDA usprawnienie procesu rejestracji leków. Wprowadzenie nowych substancji czynnych na rynek wywołało boom biotechnologiczny. Wiąże się to z przychodami, które można przeznaczyć na badania nad nowymi lekami.

 

Tab.1. Firmy biotechnologiczne z Doliny Krzemowej generujące największe zyski

Firma

Pozycja wśród firm biotechnologicznych

Przychód w roku 2012
(mld USD)

Genentech Inc

1

14,7

Gilead Sciences Inc

2

9,7

LabCorp

3

5,7

Life Technologies Corp

4

3,8

Agilent Technologies

5

3,6

    SUMA PRZYCHODÓW:                                                        37,5 mld USD

 


Jestem biotechnologiem – pojadę do Doliny Krzemowej i odniosę sukces

 

Informacje o prężnym rozwoju biotechnologii w Dolinie Krzemowej mają zarówno swoje „dzieci sukcesu” jak i ofiary. Mit o tym, że w tym rejonie bardzo łatwo jest rozkręcić przedsiębiorstwo nadal pokutuje zbierając spore żniwo. Tak naprawdę, w Dolinie Krzemowej potencjalny przedsiębiorca spotyka się z morderczą konkurencją, której nie wytrzymuje co druga firma. Chris Burry, zarządzający akceleratorem US Mac gwarantującym wsparcie dla firm technologicznych spoza USA, które chcą wejść na amerykański rynek, mówi że główną przyczyną porażek jest brak przygotowania na walkę z tak ogromną konkurencją. Nie chodzi tu bowiem jedynie o bycie najlepszym wśród firm polskich czy europejskich, ale wśród firm danej branży z całego świata. Jako drugą z głównych przyczyn specjaliści wskazują brak możliwości adaptacji produktu danej firmy do rynku amerykańskiego, czyli w skrócie brak popytu na wytwarzany sprzęt bądź technologię w Stanach Zjednoczonych. W przypadku biotechnologii ten problem jest automatycznie likwidowany – na całym świecie jest przecież popyt na nowe terapie.

 

Chris Burry zwraca również uwagę na odmienne podejście firm europejskich i amerykańskich do możliwości rozwoju. Mówi, że firmy europejskie za główny czynnik prowadzący do osiągnięcia sukcesu przyjmują udoskonalanie opracowanej technologii, często zaniedbując podejście biznesowe i budowanie kontaktów z potencjalnymi inwestorami. Dlatego też statystycznie wśród firm, które już na wczesnych etapach rozwoju postanowiły podbić amerykański rynek porażkę w Dolinie Krzemowej ponosi około 80 – 90%. Wśród firm, które mają już ugruntowaną pozycję na rodzimym rynku odsetek ten jest znacznie mniejszy, jednak nadal zaskakująco wysoki, i wynosi 40 – 50%.

 

Najlepszym sposobem żeby zaistnieć i rozwinąć swój biznes w Dolinie Krzemowej jest osiągnięcie sukcesu na ojczystym rynku oraz dokładna analiza czy nowy, docelowy rynek jest dobrym rynkiem dla wytwarzanego przez firmę produktu. Do tego należy dołączyć doskonałą znajomość specjalistycznego angielskiego, otwartość na zdobywanie nowych kontaktów oraz ewentualne zmiany w firmie i...uzbroić się w cierpliwość. Szacunki mówią bowiem, że znalezienie w Stanach Zjednoczonych firm wykazujących zainteresowanie kupnem określonego produktu trwa przeciętnie od dwóch do pięciu miesięcy. Poszukiwanie inwestora zajmuje kolejne sześć miesięcy. Tak więc pierwszy rok jest nieustającą walką....

 

W czasie  trwania batalii z prawami rządzącymi rynkiem nie musimy być jednak skazani wyłącznie na siebie. Z pomocą przychodzą nam bowiem liczne stowarzyszenia i organizacje. Część z nich przedstawiono na rys.1.

 

Rys.1. Stowarzyszenia i organizacje wspierające nowe firmy w Dolinie Krzemowej

 

Dla polskich firm najlepszą decyzję może być poszukiwanie wsparcia w Silicon Valley Acceleration Center (SVAC). Zostało ono uruchomione w styczniu 2013 roku z myślą właśnie o polskich firmach i jest owocem współpracy Wydziału Promocji Handlu i Inwestycji Ambasady RP w Waszyngtonie D.C. (WPHI), oraz akceleratora US Market Access Center (US MAC). Biuro organizacji mieści się na ulicy 180 Sansome St. w San Francisco. Głównym jej zadaniem jest wspieranie procesu ekspansji polskich firm z sektora nowoczesnych technologii na rynku amerykańskim. Organizacja proponuje m.in. udostępnienie powierzchni biurowej, pomoc w nawiązywaniu kontaktów biznesowych, analizy trendów w określonych dziedzinach nauki i przemysłu. Jako potencjalni przedsiębiorcy możemy również liczyć na różnego rodzaju szkolenia i usługi doradcze obejmujące m.in. specyfikację Doliny Krzemowej czy analizę rynku amerykańskiego oraz ewentualnej możliwości wprowadzenia na niego określonego produktu. Wszystkie działania, poza szkoleniami, są nieodpłatne

 

Inicjatywa jest odpowiedzią na rosnące zainteresowanie rozwijania polskich firm w Dolinie Krzemowej. Nie jest tajemnicą, że jeszcze kilka lat temu Polacy jeździli w tamte rejony jako inżynierowie zatrudniani przez wielkie korporacje. Dziś jednak apetyt rośnie i wiele polskich firm dołącza do start–up’ów zlokalizowanych w Dolinie Krzemowej. Co prawda, nie możemy poszczycić się jeszcze firmami biotechnologicznymi w tym rejonie, jednak polska gałąź IT odważnie staje do walki. I tak, w lutym tego roku firma Funmedia wygrała drugą edycję programu Ready to Go. Zwycięstwo wiąże się z tytułem „Start-up Roku” i możliwością rozwijania biznesu w Dolinie Krzemowej przy wsparciu akceleratora US MAC. W połowie roku 2013 w Mountain View, w ścisłym centrum Doliny Krzemowej, swoje podwoje otworzyła jeszcze jedna polska firma – Estimote. Przedsiębiorstwo powstało zaledwie dwa lata temu i produkuje sensory, które umieszczane są na towarach w sklepie i komunikują się ze smartfonami klientów informując ich o promocjach oraz lokalizacji produktu. Technologia zyskała uznanie firmy Apple i pod nazwą iBeacons została wprowadzona w ich sklepach stacjonarnych w Stanach Zjednoczonych. Mamy się więc też czym pochwalić!

 

Bo biotechnologia to też duże pieniądze

 

Szeroko pojęty rozwój biotechnologii na świecie widoczny jest nie tylko z perspektywy ilości powstających firm i wprowadzanych na rynek produktów, ale również z perspektywy stricte biznesowej. Najlepszym i dającym najszczersze odbicie sytuacji danej firmy lustrem jest nic innego, jak giełda papierów wartościowych. Tu również widoczny jest znaczący rozwój branży biotechnologicznej. W samym 2013 roku zanotowano wprowadzenie na giełdę akcji 35 spółek biotechnologicznych, w tym 8 z rejonu Doliny Krzemowej (patrz: tabela 2). Już w pierwszych dwóch miesiącach tego roku dołączyło do nich kolejnych 17. Liczby te są rekordowe w historii biotechnologii na świecie.

 

Tab.2. Firmy biotechnologiczne, które weszły na giełdę w 2013 roku i aktualna cena ich akcji

Firma

Aktualna wartość akcji

(stan na zamknięcie dnia 25.04.2014)

Ultragenyx Pharmaceutical

$35.25

Revance Therapeutics

$34.33

OncoMed Pharmaceuticals

$24.12

Five Prime Therapeutics

$22.99

Relypsa

$22.7

Portola Pharmaceuticals

$20.78

Veracyt

$12.86

KaloBios Pharmaceuticals

$2.25

 

 

Przedstawione wartości nie są może zbyt wysokie, w porównaniu na przykład z 1011,41$ uzyskanej przez Google Inc. tego samego dnia. Należy jednak pamiętać, że wymienione firmy biotechnologiczne są na giełdzie niecały rok, a biotechnologia jest specyficzną branżą, która mimo wszystko ma nieco mniejszy rynek zbytu niż firmy IT. Boom biotechnologiczny obserwowany jest również w zakresie inwestowania na niepublicznym rynku kapitałowym (tzw. venture capital) w projekty znajdujące się we wczesnych fazach rozwoju. Według ostatniego raportu opublikowanego przez PwC, biotechnologia plasuje się zaraz za branżą IT w kwotach tego sposobu dofinansowywania. Okazuje się zatem, że mimo iż inwestowanie w biotechnologię wiąże się z dużym ryzykiem, o czym nikogo nie trzeba raczej przekonywać, to inwestorzy wierzą, że jest to dziedzina przyszłościowa, która może zagwarantować naprawdę znaczące zyski. Dodatkową przyczynę dynamicznego rozwoju rynku biotechnologicznego stanowi zbliżanie się ku końcowi ochrony patentowej wielu leków z grupy tzw. blockbuster. Wprowadzenie generyków na rynek po wygaśnięciu patentu stanowi szansę na szybki i znaczący wzrost przychodów generowanych przez firmy biotechnologiczne. Opracowanie leku generycznego jest jednocześnie łatwiejsze i tańsze niż praca nad preparatem od podstaw. Badania nad zupełnie nowymi substancjami czynnymi również są prowadzone i chętnie dofinansowywane. Inwestorzy wspierają także małe firmy, które pracują nad poznaniem mechanizmów i opracowaniem leków na takie schorzenia jak choroba Alzheimera czy Parkinsona. Ewentualny sukces bowiem to również ogromne zyski. Pieniądze płyną zatem do firm poszukujących nowych terapii skierowanych do szerokiej grupy pacjentów. Główny strumień kierowany jest właśnie do Doliny Krzemowej – to tam teoretycznie istnieje największa szansa na powstanie innowacyjnej technologii lub terapii. Pieniądze te jednocześnie jeszcze bardziej napędzają rozwój szeroko rozumianej biotechnologii i zajmujących się nią przedsiębiorstw.

 

Zamiast komputerów biotechnologia

 

Bardzo dużo firm biotechnologicznych ma swoje siedziby w Dolinie Krzemowej. Nie powoduje to jednak przekształcenia tego rejonu w Dolinę Biotechnologiczną. W przypadku przemysłu biotechnologicznego obserwuje się bowiem dużo większe zróżnicowanie lokalizacyjne, niż w branży IT. W zakresie opieki zdrowotnej i farmakologii światowym liderem jest stan Massachusetts z Uniwersytetem Cambridge, na którym prowadzone są jedne z najbardziej zaawansowanych badań w zakresie genetyki oraz neurologii. Dzieckiem tych badań jest na przykład świetnie prosperująca firma Genzyme, czy otwarte w 2013 roku bostońskie centrum innowacji Johnson & Johnson. Do walki o dominację w zakresie biotechnologii staje również San Diego. W tym rejonie przemysł biotechnologiczny jest źródłem około 10 miliardów dolarów przychodu rocznie. Władze, w ramach promocji rozwoju biotechnologii na tym terenie, organizują w dniach 23 – 26 czerwca tego roku BIO International Conference, w której mają wziąć udział naukowcy, przedsiębiorcy i urzędnicy rządowi z ponad 60 krajów. Nawiązane na konferencji kontakty i współprace mają stanowić kolejny krok do uzyskania przez San Diego statusu globalnego centrum badań i rozwoju biotechnologii. Kolejnym kandydatem jest Atlanta, gdzie ulokowała swoją produkcję firma Galectin Therapeutics wytwarzająca m.in leki na zwłóknienie wątroby i nerek. Przedstawiciele firmy mówią, że wybór Altanty wynikał z faktu, że miasto stworzyło jeden z najlepszych inkubatorów dla rozwoju przemysłu, a władze liczą, że to pozwoli zachęcić również innych przedsiębiorców biotechnologicznych do rozwinięcia na tym terenie swoich firm.

 

Obserwowany boom biotechnologiczny wykracza jednak również poza Stany Zjednoczone. Założyciele takich instytucji jak Dubai Biotechnology & Research Park (DuBiotech) kuszą przedsiębiorców jednym kluczowym pytaniem: Czy chcesz szybko, wygodnie i niedrogo rozwijać swój produkt biotechnologiczny, który potem sprzedasz w rejonach Afryki, gdzie istnieje miliard potencjalnych odbiorców, Indii z 1,2 miliarda ludzi oraz Bliskiego Wschodu z 400 milionami osób? DuBiotech jest jednym z dziesięciu parków biznesowych oferujących optymalne warunki rozwoju określonego przemysłu – tworzą one „miasto w mieście”. DuBiotech ma ogromną powierzchnię i oferuje dostosowanie budynków do potrzeb konkretnej firmy. Wśród obecnych już w DuBiotech 120 firm są m.in Pfizer, Bristol Meyer Squib, CHR Hansen i Firmenich.

 

Rozwój biotechnologii we wszystkich wspomnianych miejscach jest wspierany przez władze, które oferują takie korzyści jak zwolnienia z podatków oraz różnego rodzaju dofinansowania. Okazuje się jednak, że możliwy jest również rozwój przemysłu i biotechnologii bez pomocy państwa bądź stanu. Świetnym przykładem jest Triangle Research Park w Północnej Karolinie, który został założony przez władze, ale obecnie praktycznie nie otrzymuje od nich pomocy, a działa bardzo prężnie. Na terenie parku zlokalizowanych jest 170 firm zatrudniających ponad 42 tysiące pracowników. Jednym z gigantów tego obszaru jest centrum badawczo – rozwojowe firmy GlaxoSmithKline zatrudniające około 5 tysięcy osób.

 

Dolina Krzemowa stopniowo przestaje więc być monolitem zbudowanym wyłącznie z firm IT. Specjaliści zauważają, że dywersyfikacja przemysłu w jej obrębie jest korzystna. Niektórzy porównują ją nawet do puli genów, która im bardziej zróżnicowana tym większą zapewnia szansę dostosowania do zmieniających się warunków otoczenia, które w wypadku Doliny Krzemowej stanowi światowa gospodarka i jej potrzeby. Nadal dominuje tam branża informatyczna, jednak dominacja ta nie jest już tak druzgocąca, jak jeszcze kilka lat temu i sytuacja ta raczej nie ulegnie zmianie. Trudo jest stwierdzić, czy w innym rejonie świata powstanie Dolina Biotechnologiczna bowiem biotechnologia rozwija się prężnie i potrafi sobie radzić w różnych zakątkach naszego globu.

 

Edyta Bartusik

KOMENTARZE
Newsletter