Biotechnologia.pl
łączymy wszystkie strony biobiznesu
Społeczne skutki in vitro
06.05.2011

Debata o in vitro doprowadzi z pewnością w najbliższym czasie do uchwalenia przepisów regulujących w Polsce kwestie tzw. zapłodnienia pozaustrojowego. Jak powszechnie wiadomo w Sejmie są obecne nadal projekty ustaw, które: zakazują stosowania wspomnianej metody (w ostatnim czasie projekty te zostały negatywnie zaopiniowane przez odpowiednie podkomisje), znacznie ją ograniczają, lub też udzielają zgodę na jej powszechne stosowania. W trakcie wspomnianej debaty bardzo wyraźnie można dostrzec głosy słusznie zwracające uwagę na niebezpieczeństwa medyczne wspomnianych procedur. Pojawiają się także podobne głosy ze strony przedstawicieli nauk prawnych oraz filozoficznych zwracających uwagę, iż legalizacja zabiegów in vitro kłóci się z powszechnie obowiązującą koncepcją praw człowieka. Uzasadnionym wydaje się dołączenie do wspomnianej dyskusji jeszcze jednego elementu. Elementem tym jest tzw. czynnik społeczny. Jest on o tyle ciekawy, gdyż z jednej strony łączy wspomniane powyżej stanowiska, a z drugiej w sposób konkretny ukazuje wyraźne koszty, jakie ponieść może społeczeństwo akceptujące metody sztucznego zapłodnienia. Warto więc we wspomnianej debacie poświęcić nieco miejsca proponowanemu zagadnieniu.

 

Fałszywy przekaz danych

   W jednym z radiowych wywiadów prof. Sławomir Wołczyński, jeden z pierwszych w Polsce lekarzy stosujących procedurę in vitro przedstawił ją, jako metodę leczenia bezpłodności konieczną do zaakceptowania ze względów społecznych. Również inni, mniej utytułowani autorzy zaznaczają, iż in vitro służy dobru społecznemu. Umożliwia ono realizację marzeń kochających się małżonków ( i nie tylko ) oraz przyczynia się do wzrostu populacji. Do tego działacze internetowego „ruchu” ProInVitro zaznaczają, że metoda ta jest bardzo skuteczna, a twierdzenie, że sięgają po nią w większości kobiety po 30 r. ż. jest wierutnym kłamstwem. W podobnych opiniach ukazujących procedurę „na szkle” dominuje pogląd, iż owszem jest ona uciążliwa, ale jedynie w sensie medycznym- zwraca się tu uwagę na nieprzyjemne efekty terapii hormonalnej mającej na celu utworzenie, jak najwięcej komórek jajowych.

   Przytoczone przykłady pokazują sposób, w jaki zwolennicy metody In vitro dążą nie tylko do powszechnej prawnej zgody na wspomniany zabieg. Osoby opowiadając się za powyższą  metodą publicznie głoszą hasło, iż państwo powinno refundować oraz propagować In vitro, jako niezwykle istotny i słuszny społecznie zabieg leczniczy.    

     Odpowiadając na zarysowane zagadnienia należy zaznaczyć, iż procedura pozaustrojowego zapłodnienia nie jest metodą leczniczą. Podobnie nie jest nią sztuczna inseminacja. Zabieg In vitro omija problem, kobieta, dalej nie posiada fizjologicznej zdolności do zajścia w ciąże. Przeciwnicy wspomnianego poglądu zaznaczają, że „terapia nie koniecznie oznacza leczenie” (po grecku therapein oznacza jednak „leczyć”!). Jako przykład dodają, iż np. insulina nie wyleczy cukrzyka, a prozac nie koniecznie uleczy osobę chorą na depresję. To prawda, leki te mogą jednak w znacznym stopniu wspomóc codzienne funkcjonowanie pacjenta. We współczesnej medycynie jest szereg chorób nie uleczalnych, których terapia polega na łagodzeniu negatywnych skutków. Leki te atakują jednak bezpośrednio określony problem. Z in vitro jest  inaczej. Procedura ta, tak naprawdę nie dotyka sedna sprawy. Zabieg jest wykorzystaniem zewnętrznego mechanizmu bez próby naprawy „zepsutego” organicznego układu rozrodczego. Procedura In vitro jest jednym z zabiegów tzw. wspomaganego rozrodu: zaliczyć do nich można także sztuczną inseminację, dojajowodowe przeniesienie gamet oraz transfer zygot albo zarodków do jajowodów. Metodami leczenia bezpłodności, co należy podkreślić metodami, które starają się usunąć problem w celu doprowadzenia do naturalnego poczęcia są: chirurgiczne zabiegi histeroskopii oraz laparoskopii, histerosalpingografia (HSG), diagnostyka hormonalna oraz badanie cykli menstruacyjnych.   

    Mitem społecznym jest twierdzenie, że po metodę In vitro sięgają w dużym  odsetku osoby poniżej 30 r. ż. Nie jest także prawdą teza o skuteczności wspomnianej procedury.

W obszernej monografii socjologicznej pod red. prof. Jacka Wasilewskiego „Współczesne społeczeństwo polskie: Dynamika zmian”zwrócona została uwaga, iż od połowy lat 90 tych XX w. utrzymuje się w Polsce stała tendencja, zachodzenia w ciąże przez kobiety dopiero w okolicy 30 r. ż. Spowodowane jest to zmianą stylu życia, jaka nastąpiła po transformacji ustrojowej (dostęp do nauki, kariera zawodowa, pojawienie się kultury singli ). Kliniki stosujące metodę In vitro zaznaczają, iż skuteczność wspomnianej metody u kobiet w wieku 30-40 lat szacuje się pomiędzy 12 %, a 38 %. Oczywiście po wspomnianą metodę sięgają także kobiety poniżej 30 r. ż. Ale biorąc pod uwagę, w/w socjologiczny argument oraz fakt, że In vitro proponuje się parom, które od kilku lat starają się o dziecko należy podkreślić, że w znaczniej większości wspomniany zabieg proponuje się kobietom „po trzydziestce”.

    Oddać należy sprawiedliwość niektórym portalom internetowym proponującym wspomnianą metodę w zakresie informowania o nieprzyjemnych dolegliwościach występujących w chwili starania się o dziecko. W tekstach tych nie zwraca się jednak uwagi na stan psychiczny nie tylko kobiety, ale także mężczyzny, Zrozumiały z medycznego punktu widzenia jest fakt, niekiedy bardzo silnych zmian w nastroju kobiety starającej się we wspomniany sposób o zajście w ciąże. Publikowane jednak w prasie masowej wypowiedzi przyszłych ojców zwracają uwagę, iż metoda ta staje się często przyczyną silnych konfliktów małżeńskich prowadzących nierzadko do rozstania. Mężczyźni zaznaczają, iż w całej procedurze czują się nierzadko, jak „maszyny” powołane do wykonania określonej czynności. Publikowane w Internecie opinie par biorących udział w procedurze In vitro zaznaczają ponadto, iż cały proces odziera małżeństwo z jakże ważnej tajemnicy. Przyczyniają się do tego kolejne medyczne działania, kolejne zabiegi, kolejne oddawanie nasienia do zabiegu. Stanowi to ogromną stratę dla małżeństwa, które także w sensie społecznym winno zawsze stanowić, coś nie poznanego, pozytywnie tajemniczego. Czy małżonkowie powinni mieć między sobą tajemnice? Powinni, ale tylko takie, które powodują, że współmałżonek jest dla drugiej osoby zagadką, która jest w stanie jeszcze bardziej pozytywnie intrygować, która jeszcze bardziej umacnia miłość. Tajemnicą musi pozostać np. sfera intymności w toalecie, czy w trakcie wizyty u lekarza np. ginekologa..

Podsumowując należy podkreślić, iż podejmując się procedury In vitro, każda para decyduje się na branie udziału w zabiegu, który ma niezwykłą moc spłycenia relacji małżeńskich. Socjologicznie rzecz ujmując in vitro psuje relacje kształtujące podstawową komórkę społeczna. Zabieg ten odziera z intymności zarówno kobietę, jak i mężczyznę. Kolejne pokolenia odbierające tego typu przekaz mogą utrwalać w sobie przekonanie, że wszystko jest na pokaz. 

 

Społeczeństwo, prawo, społeczeństwo

   Krakowski socjolog prawa prof. Krzysztof Pałecki sformułował tzw. koncepcję SPS- społeczeństwo, prawo, społeczeństwo. Koncepcja ta mówi o wzajemnej relacji występującej pomiędzy społeczeństwem i prawem. Mówiąc wprost to opinia społeczna wpływa wpierw na prawo. Prawo, już uchwalone wywiera następnie wpływ na społeczeństwo.

Debata o in vitro znajduje się w momencie, w którym to społeczeństwo po przez polityków oraz różnorodne organizacje zamierza uregulować w Polsce kwestie dotyczące zapłodnienia pozaustrojowego. Wszyscy są zgodni, iż regulacje takie muszą powstać, gdyż obecnie w naszym kraju z powodu braku przepisów, jest dozwolone w zasadzie wszystko w kwestii zapłodnienia pozaustrojowego. Co się jednak stanie jeśli w życie wejdą przepisy liberalnie zezwalające na wspomniane zabiegi? Jaki wpływ prawo będzie tu miało na obecne oraz przyszłe pokolenia?

   Uchwalenie przepisów pozwalających na stosowanie procedury In vitro powodować będzie, iż do szeroko rozumianego społeczeństwa zostanie wysłany jasny sygnał mówiący, iż polskie prawo ma na celu „przekraczanie granic”. O jakie granice tu chodzi? Chodzi tu mianowicie o granice po których przekroczeniu możliwe jest  ingerowanie w kwestie nie do końca poznane przez człowieka. Wspomniane regulacje zaznaczać będą, iż nauki nie można zbyt sztywno trzymać, należy dać jej swobodną rękę, co być może przyspieszy zdobycie wiedzy na temat leczenia chorób takich, jak Parkinson czy Alzhaimer. Tego typu prawo można będzie określić także mianem „prawa posiadania”. W społeczeństwie utrwalać się będzie przekonania, iż skoro teraz coś jest zabronione, to nie ma przeszkód by na to zezwolić po przez szybką zmianę prawa. Niestety uchwalenie takiego prawa sprawia, iż w społeczeństwie rodzi się świadomość mówiąca, że dla ogółu warto poświecić dobra jednostek, zwłaszcza jednostek, które nie mogą zabrać głosu. Uchwalenie wspomnianego prawa daje społeczeństwu przekonanie, że „istnieje prawo do dziecka”, prawo do jego posiadania. Prawo to będzie kształtować przekonanie, iż warto tworzyć przepisy nie koniecznie zagłębiając się w ich konsekwencje.

  Legalizacja zabiegów in vitro spowoduje z pewnością, iż nastąpi rozwój wspomnianej procedury. Czy jednak tego typu rozwój medycyny winien być naszym marzeniem? Czy para, która będzie miała możliwość skorzystania z skutecznej metody In vitro zdecyduje się na adopcję? Rozwój prawodawstwa medycznego, skupienie uwagi na stworzeniu ułatwień we wspomnianej procedurze może prowadzić do zapomnienia o konieczności stwarzania odpowiednich regulacji prawnych w zakresie: adopcji, tworzeniu rodzinnych pogotowi opiekuńczych, tworzeniu rodzin zastępczych etc. Po co adoptować, nieznane i „obce” dziecko, skoro pomimo trudności naturalnych mogę mieć „własne” stworzone „na szkle”!?

 

A co z miłością?

    Czy umożliwienie tworzenia życia „na szkle” nie powoduje, iż w społeczeństwie pojawia się pogląd, iż „życie nie jest czymś wyjątkowym skoro można je stworzyć np. w wyspecjalizowanym laboratorium”? Już dzisiaj pedagodzy i nauczyciele zaznaczają, że młodzież przeżywa swoisty „kryzys miłości”. Na lekcjach bardzo trudno uświadomić młodzieży, iż spotkanie kobiety i mężczyzny jest czymś wyjątkowym. Często słowo „miłość” wywołuje na lekcjach zakłopotanie lub uśmiech politowania. W chwili gdy dojdzie do legalizacji zabiegów in vitro swoistą abstrakcją będzie uświadomienie młodzieży, iż powstanie człowieka jest tajemnicą, która może zaistnieć dzięki zbliżeniu się dwojga kochających się osób. Część polityków oraz osób popierających stosowanie omawianych zabiegów zaznacza, iż osoby starające się tą metodą o dziecko czynią to z miłosnych pobudek. Oczywistym jest, iż powyższego poglądu nie można ani bagatelizować, ani w jakikolwiek sposób deprecjonować. Jednakże, nie można nie dostrzec również, iż dla młodych osób kształtujących swoją moralność widok kolejnych par udających się do klinik w celu spłodzenia dziecka, bezpośrednio kojarzyć się będzie z pójściem do sklepu po jakąś bardzo ważną „rzecz”.

 

Realne skutki

  Uchwalenie ustawy zezwalającej na in vitro czy tego politycy chcą, czy też nie doprowadzi do otwarcia się polskiego systemu prawnego na zjawiska takie, jak: przeprowadzanie eksperymentów na zarodkach, zastępcze macierzyństwo, tworzenie chimer ludzko zwierzęcych, staranie się o in vitro przez związki nieformalne, (a w przyszłości homoseksualne) i wreście, wystąpienie sytuacji, w której to będą powstawały związki kazirodcze. Czy jest to radykalna utopia? Nie. Już obecnie w Wielkiej Brytanii zaistniała większość z tych zjawisk. Przeprowadzanie zabiegów in vitro na terenie niewielkich społeczności, przy realnej dopuszczalności adopcji zarodków prowadzić będzie do zjawiska nieświadomego zawierania małżeństw przez rodzeństwo składające się z osób, które przyszły na świat wspomnianą metodą. Ktoś może oczywiście powiedzieć, iż jest to obecnie niemożliwe z racji chociażby na układ polityczny oraz fakt, iż Polska uznawana jest za kraj  konserwatywny. Carlo Casini, włoski prawnik i bioetyk zaznacza, że każda skrajna liberalizacja kwestii bioetycznych (aborcja, eutanazja ) rozpoczyna się zawsze od rozmywania danego zagadnienia oraz podkreślania, iż drobna zmiana nie doprowadzi do kolejnej. Niestety z chwilą gdy otwieramy drzwi do jakiegoś ciekawego pokoju zawsze pojawia się silna pokusa mówiąca: „sprawdź co jest w następnym pomieszczeniu”. 

  Jakie może być więc zadanie osób opowiadających się opowiadających się za kulturą życia? Zadaniem tym jest jasne, klarowne i precyzyjne uświadamianie, iż in vitro nie służy społeczeństwu. Służy zaspokojeniu pięknego pragnienia, którego realizacja odbywa się niestety w sposób niszczący to co w społeczeństwie zawsze jest najważniejsze: WZAJEMNĄ MIŁOŚĆ

Red. Błażej Kmieciak

(Część powyższego tekstu opublikowana została w publikacji pokonferencyjnej: B. Kmieciak, Socjopedagogiczny kontekst dyskusji dotyczącej prawnego usankcjonowania metod zapłodnienia pozaustrojowego (w: )„Człowiek w zdrowiu i chorobie. Promocja zdrowia i rehabilitacja” red. R. Żarow T. III Wyd. WSD Tuchów Tarnów 2010 s. 138- 148,) 

 

KOMENTARZE
Newsletter