Biotechnologia.pl
łączymy wszystkie strony biobiznesu
“Gwałt” na debacie bioetycznej
Podłość! Wyrachowanie! Gwałt! To był wieczór! Starcie oponentek: Kai Godek i Katarzyny Bratkowskiej w programie Magdaleny Sakowskiej, pokazuje jak NIEnależy rozmawiać o tematach bardzo ważnych i bardzo kontrowersyjnych.

Zacznijmy jednak od końca. Od końca artykułu red. Błażeja Kmieciaka, zatytułowanego "Lublin bioetyką stoi". Refleksja autora zamykająca wypowiedź brzmiała następująco: 
“Z całą pewnością wiadomo dzisiaj jedno: mądra, rzetelna oraz naukowa dyskusja biotyczna, jest w naszym kraju bardzo potrzebna. Bez niej łatwo ulec pokusie zbyt prostego wyrażania opinii na tematy, które wcale takie nie są”.

Czy "z całą pewnością"? Czy "z pewnością"? Otóż niektórzy odchodzą od dyskusji bioetycznej...  A nawet już dość daleko odeszli, zarówno w swoim "bioetycznym myśleniu", jak i wypowiedziach, a nawet postępowaniu. Nie wspominając, że wielu nie weszło nawet na drogę bioetycznego dyskursu, choć sami są innego zdania. A szkoda... Chociaż w sumie nie ma czego żałować, jeśli wypowiedzi na tematy (jak słusznie zauważył red. Kmieciak) trudne, mają wyglądać tak jak spotkanie (konfrontacja?) pań Kai Godek (działaczka Fundacji Pro-prawo do życia, pełnomocnik Komitetu Inicjatywy Ustawodawczej "Stop Aborcji") i Katarzyny Bratkowskiej (feministki), w magazynie Magdaleny Sakowskiej "To był dzień".

Monolog wewnętrzny

 Rzecz dotyczy, być może przebrzmiałej już dla wielu, tzw. “sprawy profesora Chazana”. Redaktor Magdalena Sakowska rozpoczęła rozmowę od tego właśnie wątku, kierując swoje pytanie do przedstawicielki, jak sama siebie określiła, środowisk lobbujących za prawem do aborcji. Pytanie dotyczyło “nagonki” na medyka, związanej nie tyle z prawnymi skutkami podjętej przez niego decyzji o odmowie dokonania zabiegu aborcji, co przekonań religijnych człowieka wykonującego zawód wysokiego zaufania publicznego. (Według badań European Trusted Brands z 2013 roku, lekarze cieszą się w Polsce zaufaniem jednie 57% społeczeństwa; na świecie wskaźnik ten wynosi 76%.) Skierowanie tego typu pytania do osoby otwarcie deklarującej swoją niechęć (nie jest to z pewnością obojętność) do etyki chrześcijańskiej/ katolickiej, stanowi sprytny zabieg dziennikarski. Oczywistym jest, że tak rozpoczęta rozmowa, przy doborze tak kontrowersyjnych i jednoznacznie zdeklarowanych światopoglądowo gości, może przerodzić się w karykaturę. Co niestety, miało miejsce… Myślę, że obie panie nie były z jej przebiegu oraz zakończenia zadowolone. Ta publiczna “debata bioetyczna”, która miała miejsce w studio, skłania jednak do pewnych bioEtycznych i lingwistycznych, a także wizerunkowych refleksji.

Siła argumentów czy argument siły?

"Prawo i siła prawa są po stronie profesora Chazana. To są manipulacyjne zabiegi, kiedy większość, która dominuje i ma władzę, usiłuje siebie przedstawić w pozycji atakowanej mniejszości" - tak rozpoczęła swoją wypowiedź dotyczącą “nagonki” na profesora Chazana, pani Katarzyna Bratkowska. Ta sama osoba, która w grudniu ubiegłego roku miała, rzekomo, dokonać zabiegu aborcji na swoim poczętym dziecku, co w mediach wywołało niemałą (a pożądaną) sensację. Ten wątek pozostawmy bez komentarza.

Otóż owa rzekoma “większość”, o którą chodziło pani Braktowskiej to zapewne 91% Polaków deklarujących w badaniach opinii publicznej swoją przynależność do kościoła rzymskokatolickiego (“Religijność za zasady moralne” CBOS, Warszawa luty 2014). Niestety, jedynie 20% z nich uważa katolickie zasady moralne za “najlepszą i wystarczającą podstawę moralności”. Nie jesteśmy w stanie stwierdzić, o jakiej sile prawa mówi Bratkowska… Możemy domyślać się, że chodzi, albo o większość parlamentarną, albo o obowiązujące w Polsce przepisy legislacyjne. Co do ugrupowań obecnie sprawujących władzę, to nie wykazują one zbytnich chęci zmiany obowiązującej w Polsce ustawy z 7 stycznia 1993 roku o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży. Zapisy wspomnianej ustawy nie satysfakcjonują nikogo. W Polskim prawie istnieje narzędzie, stworzone w celu uniknięcia bolesnego rozłamu pomiędzy prawem a sumieniem, nie nadążającym za “dialektyką postępu”. Mowa o klauzuli sumienia, która może zostać wykorzystana przez lekarza w sytuacji, kiedy wykonanie określonych świadczeń zdrowotnych staje w sprzeczności z sumieniem. Szkopuł w tym, że na lekarzu ciąży obowiązek poinformowania pacjenta o możliwości przerwania ciąży w innym miejscu, u innego specjalisty. Ten obowiązek naprawdę ciąży...

Aborcjoniści-naziści (?!)

"Jest to tak naprawdę klauzula [sumienia – Z. Sz.] , która nie pozwala na działanie zgodne z sumieniem. Dlatego, że człowiek, który nie zabija drugiego człowieka, ale wskaże osobę, która może to zrobić faktycznie współuczestniczy w zabiciu tego człowieka. (...) były w historii takie przypadki, że prawo nakazywało robić różne rzeczy, a ludzie którzy kierowali się sumieniem nie zgadzali się na to". Pani Kaja Godek w swojej wypowiedzi posuwa się chyba zbyt daleko… Odnosi się bowiem do ukrywania Żydów przed nazistami w czasie II wojny światowej. Nawiązanie do zalegalizowania aborcji na ziemiach polskich przez Adolfa Hitlera w 1943 roku miałoby tutaj więcej punktów wspólnych...

Prowadząca program redaktor, z nieskrywanym grymasem sprzeciwu na twarzy zauważyła, że istnieje różnica pomiędzy prawem narzuconym przez okupanta, a obowiązującym prawem ustanowionym przez sejm RP. Na co pani Godek odpowiadziała: "(...) sejm w tej chwili reprezentuje mniejszość. 75% społeczeństwa jest przeciw aborcji". Operowanie w ten sposób liczbami, nie prowadzi do niczego konstruktywnego. Osoba niezaznajomiona z badaniami CBOS-s z sierpnia ubiegłego roku może uznać takie statystki za zwykłą manipulację. Tymczasem jest to prawda, 75% badanych w lipcu 2013 roku respondentów uznało przerywanie ciąży za zło moralne, które nie może być nigdy usprawiedliwione.

 Wracając do badań społecznych. Obecnie w Polsce, maleje liczba osób dających przyzwolenie na dokonywanie tego typu zabiegów - z 31%, sprzed niemal pięciu lat na 27% w lutym 2014 roku. Środowiska tzw. “obrońców życia” są zdania, że to dzięki ich zaangażowaniu w ochronę życia ludzkiego przed narodzeniem, społeczeństwo zaczyna rozumieć, że aborcja to: “mordowanie”, “zabijanie człowieka”. Taki też argument podniosła pani Godek: "(...) większość Polaków już wie, że to jest morderstwo na dziecku". Oczywiście, zgodnie z logiką wypowiedzi i przytaczaną przez te środowiska argumentacją, dokonywanie zabiegu aborcji może być rozpatrywane w kategoriach zabójstwa. Jednak przywoływanie tego typu argumentu w krótkiej rozmowie telewizyjnej, może jedynie wykrzywić obraz osoby zabiegającej o poszanowanie, godność i prawa człowieka będącego w prenatalnej fazie rozwoju.

Gdzie się podziały nasze podatki/ Gdzie się podział ten cały szmal?” Golec uOrkiestra

W rozmowie została również poruszona kwestia okładki tygodnika "Wprost" (wydanie 9-15 czerwca 2014), w dość jednoznaczny sposób komentującej  bieżące wydarzenia. Zdaniem pani Godek: "(...) to operacja medialna zakrojona na to, żeby ludzie, którzy współczują tej kobiecie, (...) przełożyli swoje oburzenie na zachowanie profesora Chazana. (...) Tu jest jeszcze wątek, którego media nie podnoszą, który należy podnieść. To jest ciąża po in vitro. In vitro zwiększa szanse na wady rozwojowe. Pytanie czy jest to ciąża po in vitro dofinansowywanym przez państwo". Jest to ciekawa uwaga. Po pierwsze, przywoływany tygodnik opinii, nie należy do mediów, sprzyjających środowiskom konserwatywnym. “Wprost” wykorzystał na okładce oficjalne stanowisko prof. Chazana wyrażone na piśmie, a wiodącym hasłem frontu było: “Deklaracja braku sumienia”. Bazując wyłącznie na przekazie gazety, opinia publiczna mogłaby zareagować na wyżej przytoczoną wypowiedź pani Godek, podobnie jak pani Bratkowska: "(...) to co Pani mówi, jest tak nieprawdopodobnie podłe, zimne i wyrachowane, że mi się to nie mieści w głowie...". Doprawdy trudno zrozumieć to wzburzenie. Może wydawać się, że jest to celowa gra na emocjach, aby po raz kolejny móc odwołać się do rozmytej argumentacji.

Mocne słowo. Dobre słowo?

Artykuł 197 par. 2 kodeksu karnego dokładnie określa, czym jest przestępstwo zgwałcenia. Na początku czerwca br., media przekazały informację o zgwałconej przez kuzynów 11-latce z Wągrowca w woj. wielkopolskim. Sąd Okręgowy w Poznaniu wydał zgodę na przeprowadzenie zabiegu aborcji. To był pomysł na kontynuowanie dyskusji przez panią Bratkowską. Chociaż rozmówczynie zgadzały się do tego, że kobieta, której odmówiono dokonania zabiegu aborcji w szpitalu św. Rodziny w Warszawie jest w “dramatycznej sytuacji”... , to co do definicji gwałtu nie były jednomyślne.

Zdaniem Bratkowskiej "(...) środowiska prolajferskie, tak zwane, przystąpiły do molestowania tej dziewczynki [zgwałconej 11-latki – Z. Sz.] post factum". Feministka dodaje: "(...) różne osoby oszalałe zupełnie ponawiają właściwie gwałt na tej dziewczynce (...)". Pomijając sam sposób wypowiedzi. Na dobrą sprawę, pani Bratkowska nie powołuje się na żaden konkret... A jeśli fonię połączymy z wizją, doprawdy - trudno uznać to telewizyjne starcie za prawdziwą debatę bioetyczną…

Przytoczmy wypowiedź drugiej strony: "Natomiast to, co państwo proponują, żeby wobec tego zabić to dziecko to jest to propozycja kolejnego gwałtu. Postawmy sprawę jasno - aborcja kobiecie nie pomaga". "Doprowadzamy sprawę do absurdu. Mówienie, że aborcja jest gwałtem, tzn. mówienie o tym, że aborcja jest gwałtem, wykracza poza granice jakiejś normalności" - słusznie zauważa Bratkowska. Mówienie o mściwości i nienawiści wobec kobiet w kontekście tej rozmowy nie przybliża interlokutorki pani Godek do normalności.

Dalsze “argumenty” pani Katarzyny Bratkowskiej pozostawmy bez  dłuższego komentarza. Odwoływanie się do niepodległości jako prawa dysponowania własnym ciałem, nijak ma się do praw człowieka, praw kobiet. Nie nadaje się również do wnioskowania o prawie czy przyzwoleniu kobiet ciężarnych do aborcji. Porównania tego typu są najzupełniej nietrafione. Prawa człowieka są niezbywalne. Nikt ich nie może odebrać ani kwestionować. Co innego w prawie międzynarodowym. Państwo niepodległe, to inaczej państwo suwerenne, którego suwerenność na arenie międzynarodowej musi zostać uznana przez inne podmioty.

Dodatkowo sugerowanie, że w omawianym przypadku odmówiono kobiecie opieki lekarskiej jest błędem. Pacjentka szpitala św. Rodziny w Warszawie otrzymała zapewnienie od prof. Chazana o objęciu jej perinatalną opieką hospicyjną. Jest to profesjonalna i kompleksowa pomoc oferowana, przede wszystkim, rodzicom nieuleczalnie chorych dzieci w okresie przedurodzeniowym. Na ważny aspekt zwróciła uwagę pani Godek, kobieta, której życiu dziecka zagrażają poważne wady rozwojowe, ma możliwość przeżycia żałoby po tym dziecku. "(...) i to jest psychologicznie dużo (...) lepsza sytuacja niż sytuacja, w której stanie się dokładnie to samo tylko wcześniej i to dziecko zostanie zabite".

W wypowiedzi pani Godek może razić zacietrzewienie. Godek stwierdziła, że “to niedobrze”, jeśli kobieta (tu: redaktor programu) nie wie czy zgodziłaby się na “zabicie dziecka”. Dyskusje bioetyczne, a zwłaszcza te, dotyczące sytuacji granicznych życia ludzkiego, rozpalają się dopiero w momentach krytycznych. Dotyczących spraw kontrowersyjnych. Nikt z nas nigdy nie będzie na miejscu drugiej osoby. Musiałby przeżyć życie razem z nią, wiedzieć o niej wszystko, znać myśli, pragnienia… Dywagowanie nad sytuacjami, które mogłyby mieć miejsce nie należy do właściwych sposobów prowadzenia dyskusji. Stwierdzenie, że nie jest się w stanie jednoznacznie wypowiedzieć na temat stosunku do aborcji, gdyby taka sytuacja dotyczyła nas samych i naszego dziecka, nie jest równoznaczna z daniem przyzwolenia na zabieg. Wybory na poziomie intelektualnym są o wiele łatwiejsze niż próba zmierzenia się z nimi w rzeczywistości. Dlatego to lekarze powinni odpowiadać za nielegalnie dokonywane aborcje, a nie kobiety, które "(...) mają prawo być w kryzysie i mają prawo mieć trudności".

Natomiast "(r)odzice nie mają prawa decydować czy chore dziecko będzie żyło" – jak przyznała pani Bratkowska. Jednak należy dodać, że nie mają również prawa decydować czy nie będzie żyło. To nie są dwa równoznaczne stwierdzenia. Zgodnie z tokiem rozumowania Bratkowskiej, dziecko jest ciałem kobiety, dopóki jest w łonie matki. Jak się okazuje irracjonalne są nie tylko rzekome wyliczenia co do ilości kobiet, które codziennie poddają się zabiegowi aborcji, ale także logika niektórych proaborcjonistów.

Stawianie w opozycji troski o pacjentkę i propozycji otoczenia ją perinatalną opieką hospicyjną jest absurdem. Prośby o przedstawienie praw pacjenta osobie, która zdaje się nie przyjmować innego rozwiązania jak zabieg usunięcia ciąży jest kpiną z tego prawa. Pozbywanie się “problemu” nie jest wyjściem.

Wbrew wszystkim zdeklarowanym ateistom i zwolennikom aborcji, w sytuacjach podobnych do omawianej, być może to dziecko zostanie uzdrowione z nieuleczalnej (ludzkimi rękoma) wady rozwojowej. Z odwagą można oczekiwać cudu, jak w przypadku Petera van Ruddera  (u tego mężczyzny w 1875 roku nastąpiła całkowita regeneracja 6-ciocentymetrowego odcinka kości, mięśni, ścięgien oraz skóry lewej nogi, które wcześniej zostały całkowicie zniszczone przez spadające drzewo).

Celine Dion powiedziała kiedyś, że jeśli Bóg miałby wybrać jeden głos, którym by do nas przemawiał, byłby to głos Andrea Bocelliego… A przecież, gdyby jego matka zgodziła się na proponowany jej na zabieg aborcji...

 

 

Źródła

1. “Lekarze w badaniach opinii publicznej w 2013 roku”, Ośrodek Studiów, Analiz i Informacji Naczelnej Izby Lekarskiej, opr. dr Łukasz Goryszewski, dostępne przez: http://www.nil.org.pl/__data/assets/pdf_file/0008/93338/Raport-lekarze-w-badaniach-opinii-spolecznej-w-2013-roku.pdf (01.07.2014)

 2. “Religijność za zasady moralne” CBOS, Warszawa luty 2014, s. 8; dostępne przez: http://www.cbos.pl/SPISKOM.POL/2014/K_015_14.PDF (29.06.2014)

 3. “Wartości i normy”, CBOS, Warszawa sierpień 2013 r., dostępne przez: http://www.cbos.pl/SPISKOM.POL/2013/K_111_13.PDF (01.07.2014)

4.“Religijność za zasady moralne” CBOS, Warszawa luty 2014, s. 14; dostępne przez: http://www.cbos.pl/SPISKOM.POL/2014/K_015_14.PDF (29.06.2014)

KOMENTARZE
Newsletter